Don't want to see ads? Upgrade Now

Date

Friday 1 February 2002

Location

Spodek
al. Wojciecha Korfantego 35, Katowice, 40-951, Poland

Tel: +48 (32) 2583261

Web:

Show on map

Buy Tickets

Description

In other Slipknot news, courtesy of our colleagues in Poland, we have a bit of a look into a day in the life of Slipknot on their current European tour. And it goes a little like this:

dateline - February 1st, 2002 - Katowice, Poland...

It was a warm day...It was hard-working day for Slipknot.

After arriving at the venue and getting their masks on, the band embarked on a 15 minute ride in a black van with curtains in the window, to where an in store signing session was to take place. Getting inside was a difficult one, because the fans were everywhere - inside and outside the shop. But, the real madness began when the IOWA album started playing on the speakers, at maximum volume, and Slipknot appeared.

Screams, yells, ecstatic shouting could be heard everywhere. The sound 'Slipknot' 'Slipknot', 'Slipknot' created a wall of noise. The fans went mad - they all were determined to get what they wanted - a handshake, a signed poster, a completely weird photo (which is worth mentioning, as special posters and stickers were printed just for this event). The owners of the shop tell they had ever seen so much people inside their store - about 1300 people came to see Slipknot. This is a simple reason that explains why some windows were broken.

But that was just the beginning. When the band got back to the venue (Spodek Hall), four TV crews were waiting for getting them - VIVA Polska (the only music television in Poland that has a rock show), 30ton (the most popular chart show on polish TV), Rower Blazeja (very popular program for youngsters), and TV4. Into the camera and ready for filmed interviews. It took some time to complete.

No rest for the wicked. Afterwards, Paul got involved in a one-hour webchat with the biggest internet portal in Poland (www.onet.pl), Corey had a round table press conference for 10 journalists from all different types of media (radio stations, metal mags, newspapers), while Joey and Clown had their solo interviews for the biggest Polish alternative radio station, the best metal magazine (Metal Hammer), the most entertaining internet portal (www.interia.pl), and one of the hugest rock magazines (Tylko Rock).

Then, after all the hard media work, the band was ready to start the real show.

Just before getting into action, two more interviews were filmed & conducted (for the national news program Teleexpress, and for local TV).

Finally Slipknot on stage. There¹s only one way to describe it - complete madness, complete obsession, complete power. It was not an excellent performance, it was outstanding - perfect combination of guitar terror, crushing drums, and ideal contact between the band and the crowd. A show which you won¹t find another similar to it.

After almost a two hour massacre, people were finished and Slipknot left them behind to let them dream about what they had just witnessed and experienced. But it was not the end of work for the guys. Best fans and competition winners were allowed to meet and greet with Slipknot. It was the one and only chance for them to watch Slipknot without their masks, to talk to them, and to get some photos, autographs and prizes.

To sum it up in a few words, it was a weird, crazy night - an unforgettable night. The real Heretic Anthem, because Poles know exactly how to enjoy rock music and what it means to be a real metaller.

Polish fans would like to thank Slipknot for coming to Poland, Roberto and the crew for paying attention and keeping an eye on the details and send special 'thank you' and greetings to Mandy Salem from Roadrunner because without her help and hard work, even a half of the things that took place wouldn't have happened. Thank you all and see you again.

http://www.roadrunnerrecords.com/

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na ten koncert czekałem bardzo długo, prawie 3 lata. Kilka dni przed terminem pierwszego w historii przyjazdu Slipknot do Polski zacząłem mieć obawy, co do tego show. Były one przede wszystkim związane z organizacja koncertu. Według mnie występ tak wielkiej gwiazdy, jaką jest obecnie Slipknot, był zbyt słabo rozpropagowany. Z wyjątkiem Internetu, inne media praktycznie zignorowały to wydarzenie. W Krakowie zauważyłem zaledwie kilka plakatów reklamujących koncert, natomiast żadnego w Katowicach i w Rzeszowie. Nie wiem jak sprawa nagłośnienia występu Slipknot w naszym kraju wyglądała w innych miastach, ale sądzę, że podobnie. To bardzo zaważyło na frekwencji. Przed katowickim empikiem, gdzie członkowie zespołu mieli podpisywać płyty spodziewałem się większej grupy. Tymczasem ludzi nie było więcej niż 600. I wówczas już byłem pewien, że dziś wieczorem Spodek nie będzie świadkiem takiego oblężenia, jak choćby wtedy, gdy w naszym kraju gościli Black Sabbath, czy Korn. Wciąż jednak spodziewałem się tłumu rzędu 4-5 tysięcy. Jednak to, co zobaczyłem po wejściu na teren hali przeszło moje najbardziej pesymistyczne oczekiwania. Ludzi w środku nie było więcej niż półtora tysiąca! Warszawska Stodoła byłaby wypełniona po brzegi, jednak tu, w Spodku ten widok prezentował się żenująco. Kontrast między szerokością i wysokością hali, a tą "garstką" fanów, którzy przybyli na koncert był ogromny. Trochę lepiej zaczęło to wyglądać podczas show gwiazdy wieczoru, ale nadal pozostawał niedosyt. Jak się później okazało agencja Independa organizująca koncert, sprzedała tylko 2,5 tysiąca biletów.
Przed pierwszym lutego Slipknot grał w Hamburgu. Zagrał tam tylko 45-cio minutowy set. I z tym była związana moja druga obawa. Kiedy wszedłem do środka hali byłem w 100% przekonany, że widząc taką liczbę fanów nie będzie chciało im się grać dłużej. Całe szczęście tak się nie stało za sprawą... fanów! Mimo, iż nie było ich zbyt wielu, ci którzy przyszli pokazali, że polska publiczność należy do najlepszych na świecie. Ale zacznijmy od początku.
Koncert rozpoczął się występem "rozgrzewacza", którym na całej europejskiej trasie Slipknot było American Head Charge. Ich granie mieści się szeroko rozumianym nurcie new metalu. Do tego prezentują się zgodnie z dzisiejszą modą. Jest ich siedmiu, każdy z nich ma oryginalny image i grają muzykę ciężką, lecz nie pozbawioną dużej dawki melodii. Przyjęci zostali bardzo dobrze. Widać było, że sam zespół był zaskoczony tak gorącym powitaniem. Zagrali większość utworów z wyprodukowanej przez Ricka Rubina płyty "The War of Art", łącznie z "Seamless", "Never Get Caught", wzbudzającym największy aplauz "Pushing the Envelope" i po około 40 minutach zeszli ze sceny. Rozpoczęło się oczekiwanie na "danie główne". Dodać trzeba bardzo długie oczekiwanie, ponieważ przerwa trwała ponad godzinę. O jakieś 30 minut za długo. Publiczność po przygotowaniu gruntu przez American Head Charge zamiast z niecierpliwością wypatrywać dziewięciu mieszkańców miasta Des Moines zaczęła się nudzić. Dopiero kiedy przygasły światła i zza zasłaniającej scenę ogromnej kurtyny usłyszeliśmy dźwięki otwierającej "Iowę" kompozycji "(515)" wśród publiczności nastąpiło poruszenie i atmosfera pełnego emocji wyczekiwania. "(515)" zostało wydłużone do prawie do 6 minut (to był ostatni moment, o którym mogę powiedzieć "za długo"), emocje sięgnęły zenitu i wtedy się zaczęło! Przedstawiająca ogromne S wpisane w pentagram kurtyna opadła, błysnęły jupitery i po nas przetoczył się, jak potężny czołg, riff rozpoczynający utwór "People=Shit". Zaczęliśmy być świadkami wydarzenia o nazwie "koncert Slipknot". Cała dziewiątka na scenie. Po lewej Chris Fehn wraz ze swoim zestawem perkusyjnym, Paul Gray (bas) i najwyższy w zespole James Root (gitara), za nimi "najeżony kolcami" Craig Jones (sample). W środku, na hydraulicznej platformie, zasłonięty sporej wielkości perkusją Joey Jordison, a przed nim Corey Taylor (śpiew). Po prawej gitarzysta Mick Thompson, ukryty pod maską Klauna, obracający się na ruchomej perkusji Shawn Crahan i za nim DJ Sid Wilson w czerwonej masce przeciwgazowej. Wszyscy ubrani w jednakowe, zielone uniformy. Scenerię uzupełniały dwa ustawione po przeciwległych stronach trzy szóstki, dwa bannery przedstawiające kozły i olbrzymich rozmiarów tkanina w tle zmieniana cztery razy. Przedstawiała m.in. wielki pentagram z wpisaną doń głową kozła na czarnym tle, bądź też logo Slipknot.
Refren "People=Shit" skandowała cała hala. Przyjęcie zgotowane formacji z Des Moines przez "polish maggots" było niesamowite. Po miażdżącym początku usłyszeliśmy pochodzące z drugiej płyty "Liberate". Po nim Corey przywitał się z Polską widownią, powiedział, że to "nasz pierwszy koncert tutaj" i zapytał "Do you wanna hear something heavier then this??!!". W odpowiedzi oczywiście usłyszał przeciągłe "Yeaaah!" i fani dostali to, o co prosili. "Eeyore" wbiło nas w podłogę, gdyż zagrane zostało z imponującą mocą. Publiczność od samego początku reagowała niesamowicie żywiołowo i nie traciła czasu na odpoczynek, raz po raz podnosząc się do ekstremalnego moshu. Nie wiem jak na muzykach Slipknot, ale w każdym razie na mnie robiło to nieopisane wrażenie. Za przeczytane z kartki polskie słowa "Dzienkujemy za saproszenije nas do Polsky" Taylor otrzymał gromkie brawa. Po zakończeniu bardzo entuzjastycznie przyjętego "Left Behind" dowiedzieliśmy się natomiast, co Corey Taylor myśli o polskiej widowni. "Jesteście jak dotąd najlepszym tłumem na tej trasie!" - powiedział. Potem wokalista jeszcze dwukrotnie zmienił zdanie. "This is about a girl in a box". Tak utwór "Purity" zapowiedział "8". Chwila odpoczynku i fani zerwali się znów do akcji, której apogeum były wykrzyczane przez Coreya słowa "Hands on my face over bearing I can`t get out!!". Trzeba w tym miejscu trzeba przyznać, że mimo iż czasami frontman Slipknot nie nadąża za szaleńczym tempem instrumentów, to wrzeszczeć i śpiewać umie całkiem nieźle. Lepszy rzecz jasna jest w tej pierwszej czynności.
"Disasterpiece" poprzedzała kolejna "polska" zapowiedź "8" - "Ten utwór nazywa się…". Jeszcze raz owo zdanie usłyszeliśmy przed "The Heretic Anthem". Po trzecim numerze z "Iowy" przygasły reflektory, ośmiu członków zespołu zeszło ze sceny pozostawiając na niej osamotnionego Sida Wilsona. Podczas tej zasłużonej przerwy byliśmy świadkami popisów DJ-skich "0". Wilson niedawno wydał swoją solową płytę i myślę, że to właśnie z niej pochodził ten miły drum n' bass, który słyszeliśmy. W pewnym momencie Sid przeszedł do dźwięków znajomych, bo zaczynających utwór "Eyeless". Reszta muzyków wróciła na scenę i dołączyła do DJ-a. Otrzymaliśmy zgodnie z przeczuciem właśnie ww. kawałek. Następnym w kolejności było "Gently". Początkowo spokojne i "delikatne" tak jak na płycie przemieniło się w pełen furii, bardzo ostry utwór, po którego zakończeniu znów przygasły światła i zespół ponownie, przy początkowych uderzeniach z "Killers Are Quiet" opuścił "deski". Tym razem na estradzie został nie DJ a perkusista Joey. "1" pokazał nam prawdziwy kunszt grania na bębnach. Kunszt tym większy i w odróżnieniu od wielu nudnych solówek na perkusji, ciekawszy, bowiem uderzając pałeczkami w membrany Jordison za pomocą hydraulicznej platformy został nachylony pod kątem prostym do przodu. Nagle poczułem się jakbym znalazł się nad nim, ponieważ teraz mogliśmy dokładnie, od góry zobaczyć jak rozstawione są bębny Joeya i jak świetnym jest on perkusistą. Sam muzyk utrzymywany był w fotelu za pomocą lotniczych pasów. Perkusja zatoczyła jeszcze pełne koło, błysnęła czerwonym neonem w kształcie pentagramu umieszczonym na spodzie platformy i powróciła na swoje tradycyjne miejsce. Ta niecodzienna prezentacja w połączeniu z umiejętnościami "1" wywołała niezwykłe wrażenie i została nagrodzona burzą oklasków. W podzięce dostaliśmy "New Abortion". W tym miejscu należałoby wspomnieć o grze pozostałych muzyków. Wszyscy posiadając bardzo duże umiejętności, nie stoją skupieni na swoich instrumentach, ale nawiązują kontakt z publicznością. Brylowali w tym, oprócz Coreya zwłaszcza noszący maskę trefnisia Jim oraz Klaun i "Pinokio" Fehn, którzy przy swoich zestawach perkusyjnych nie mieli za nadto do roboty. Toteż kiedy akurat nie walili w beczki lub nie kręcili się na nich w koło, to zajmowali się widownią.
Następnym po "New Abortion" był mój ulubieniec nie tylko z nowego albumu, lecz z całego dorobku Slipknot utwór "The Heretic Anthem". Takiej eksplozji wściekłej energii Spodek nie widział od dawien dawna. Dosłownie wszyscy, którzy stali rzucili się do szalonego moshu, w którego epicentrum nie było litości. Pure sickness jakby powiedzieli Amerykanie. Podobne zresztą słowa wygłosił sam Corey wyraźnie zadowolony z reakcji fanów. Dodał nadto, że "nie jesteście najlepszym tłumem na tej trasie, jesteście najlepszą widownią w Europie w ogóle". Podkreślając to zdanie stwierdzeniem "Oh my God". Zauważył też wtedy, że ktoś w tłumie pomachuje polską flagą i nakazał ją sobie dostarczyć na scenę. Właściwą część koncertu dopełniły dwa utwory z wydanego w 1999 roku albumu "Slipknot". Były to "Spit It Out" i największy hit grupy "Wait And Bleed". W połowie "Spit It Out" Taylor nakazał przerwać grę reszcie muzyków i po raz kolejny zwrócił się do publiczności. "Chcę abyście wszyscy usiedli" powiedział po angielsku, zaraz szybko dodając łamaną polszczyzną "wsiszci sjadac". Namawiać długo nie musiał. Kto stał ten usiadł bez wahania. Gdy wszyscy wykonali to, o co prosił, "8" wyjawił nam swój plan. "A teraz, kiedy powiem jumpdafuckup, wszyscy macie skakać. Wszyscy. Ale dopiero jeśli powiem jumpdafuckup, nie wcześniej. Rozumiecie?" zwrócił się do nas po angielsku. Zespół wrócił do grania "Spit It Out" Nie wszyscy chyba jednak pojęli w czym rzecz, bo przed umówionym sygnałem poderwało się kilka osób. Corey natychmiast przerwał muzykę i odezwał się tymi słowami - "Wiem, że wy wszyscy tu jesteście narwańcy i nie możecie czekać, ale spróbujcie", po czym usłyszeliśmy dalszą część "Spit It Out". Taylor rozpoczął rymować i kiedy doszedł do słów "Are you sick of me? Good enough - had enough" i kiedy już tu, na dole każdy był gotów wyskoczyć jak tylko się da najwyżej, wykrzyczał "jumpdafuckup!!!". I zaczęło się…piekło. Nie wiem, czy Spodek kiedykolwiek widział coś takiego. Szczerze wątpię. To już nie było pure sickness. To było pure fucking sickness EVER! A Polacy już nie byli najlepszą widownią w Europie. Byli "one of the sickest crowds EVER!" i tego, co zdarzyło się w połowie "Spit It Out" nie przebiło nawet to, co wydarzyło się podczas przyjętego rykiem prawie trzech tysięcy gardeł "Wait And Bleed". Przed ostatnim w zasadniczej części koncertu numerem, "8" zapytał - "Pomożecie mi śpiewać ten utwór?". "Yeeeeaaaaaaah" zadarła się publika. I rzeczywiście pomogli. Taylor nawet nie musiał śpiewać. Fantastyczny koniec…koniec? Nie, nie koniec. Mimo, że zespół zszedł ze sceny, a jupitery zgasły, został na nią wywołany raz jeszcze. Zanim jednak pojawił się na "deskach" Spodka z głośników poleciało "742617000027". (sic), a po nim "our new national anthem" "Surfacing" były utworami zagranymi na bis. Rewelacyjna końcówka, po której już nikt nie miał siły na nic. Taylor zapowiedział, że na pewno wrócą tu niedługo, ukłonił się nisko publiczności, ucałował polska flagę, którą ściągnął szyi (przez cały "Surfacing" nosił ją na karku), Gray z Rootem rozrzucili piórka do gitar, a Joey swoje pałeczki i Slipknot opuścił scenę.

Nie spodziewałem się takiego koncertu. Nie dość, że panowie z Des Moines grali dobrze ponad godzinę, to jeszcze pokazali, że naprawdę zależy im na fanach i umieją docenić ich zaangażowanie, nawet wtedy, gdy bilety nie zostały wyprzedane. Nie wiem ile prawdy jest w słowach Coreya, ale mam prawo uważać, że sporo. Ponieważ polska publiczność pokazała swoją klasę i to, że nie na darmo nosi miano jednej z najlepszych widowni na całym świecie. Obie strony, Slipknot i jego fani byli równo zaangażowani w ten show i dali siebie bardzo dużo. Dobór utworów był udany. Mnie zabrakło jedynie "Iowy", kompozycji zamykającej ostatni album, ale nie była to pozycja, bez której nie mógłbym się obejść. Nagłośnienie było dobre, tylko czasami jakby trochę za głośne, przez co dźwięk od czasu do czasu zlewał się w jedną całość. Oprawa koncertu znakomita. Pokaz z obrotową perkusją Joeya był kapitalny i przy tym wielce oryginalny. Nie spotkałem się z tym, żeby ktoś kiedyś wykonał coś podobnego. Martwi tylko słaba frekwencja. Okazało się, że Slipknot nie ma takiej bazy fanów, jak choćby Tool i Korn. Wiernej i gotowej podążyć wszędzie za swoim zespołem. Być może kiedyś taką mieć będzie, bo to, co zobaczyłem w Spodku napawa pewnym optymizmem. Jednak na razie, kiedy 'knot zawita po raz kolejny do Polski ich koncert zorganizowałbym w mniejszej hali i w innym mieście… Nie ma jednak, co narzekać, bo nawet ta niedogodność nie jest stanie zmienić mojego zdania na temat tego koncertu. A mogę go określić tylko jednym słowem. Znakomity.

Lista utworów

1. (515)
2. People=Shit
3. Liberate
4. Eeyore
5. Left Behind
6. Purity
7. Disasterpiece
8. Eyeless
9. Gently
10. New Abortion
11. The Heretic Anthem
12. Spit It Out
13. Wait And Bleed

14. 742617000027
14. (sic)
15. Surfacing

Przemek "Antipop" Nowakowski

Line-up (2)

Don't want to see ads? Upgrade Now

24 went

Shoutbox

Javascript is required to view shouts on this page. Go directly to shout page

Don't want to see ads? Upgrade Now

API Calls

Scrobble from Spotify?

Connect your Spotify account to your Last.fm account and scrobble everything you listen to, from any Spotify app on any device or platform.

Connect to Spotify

Dismiss