Wiki

  • Data wydania

    1 stycznia 2010

  • Czas trwania

    12 utworów

Album zawiera 12 nowych utworów, w tym 10 kompozycji autorskich.
Na płycie usłyszymy także Pink Freudową interpretację graficznej kompozycji Anthony Braxtona oraz piękny utwor Autechre Goz Quarter.
Album zostal nagrany w składzie poszerzonym o Adama Barona i znanego już z zeszłorocznych koncertów Pink Freud Jurka Rogiewicza.
Będą oni obecni także podczas koncertów promujących nowa plyte.

Zwracającym uwagę elementem jest szata graficzna wydawnictwa, będąca dziełem Adama Kamińskiego.
Niespodzianką będą z pewnością koncerty promocyjne część z nich zaplanowano bowiem w salach filharmonii kilku wiekszych miast Polski.

Uwaga na Freudozaura!
Pink Freud? Taka gra z nazwą dinozaurów muzyki rockowej może się źle skończyć – myślałem, gdy usłyszałem pierwszą płytę tego zespołu. Ale to było dekadę temu i dziś już nikt nie myśli o „Freudach” jako o kolejnym yassowym projekcie z zabawną nazwą, który nie zabawi długo na rynku, a w końcu pewnie się rozpadnie i zmieni w kilka nowych grup. Przeciwnie. Pink Freud to dziś wyjątkowo solidna marka polskiego świata muzyki. Zespół, który wykopał sobie własną niszę w obrębie nowego jazzu, ale zarazem ciągle pozostawał stylistycznie niespokojny i obijał się w tej niszy od ściany do ściany.
PF wychodzili od rytmicznego transu, niczym Łoskot i inni yassowcy, ale interesowali się też fuzją brzmień jazowych i elektronicznych – jak Tied + Tickled Trio w Niemczech czy Jaga Jazzist w Norwegii. Eksperymentowali z didżejem w składzie („Sorry Music Polska”), potem żeglowali bliżej free jazzu, rysowanego mocno i surowo („Punk Freud”), a wreszcie puszczali oko do fanów jazz-rocka i porywał koncertowym żywiołem („Alchemia”). Jeśli miałbym jednym słowem podsumować, jak wypadli na nowym albumie, powiedziałbym, że brzmią jeszcze śmielej.
Zespół Pink Freud – tym razem pracujący w studiu jako sekstet – nigdy jeszcze nie nagrał jednak płyty tak monstrualnie wręcz bogatej brzmieniowo. Płynnie przechodzą tu w siebie dźwięki akustycznej i syntetycznej perkusji, bas brzmi potężnie, wchodząc w rejestry kojarzące się już z polem syntezy dźwięku – bardziej wyczuwalne niż słyszalne. Sekcja rytmiczna, atakująca gęstymi, splątanymi partiami już w otwierającym album utworze „Pink Fruits”, zaskakuje na tym albumie wielokrotnie. Bardzo mocno w polirytmicznym (wbrew tytułowi wygląda mi to na efekt egzotycznych podróży koncertowych grupy) „Warsaw”. Najmocniej w „Goz Quarter”, kompozycji elektronicznego duetu Autechre, grupy, której transkrypcje wykonywały już orkiestry symfoniczne, ale nie znam nikogo, kto podjąłby się wcześniej zaaranżowania ich na taki skład. Tu zamieniają się rolami gitara basowa grająca główną melodię i towarzyszące jej w tle trąbki, świetnie oddające charakter syntetycznej partii z oryginału.
Rozbudowane partie instrumentów dętych pokrywają na albumie całe spektrum – od fletu i kornetu, po klarnet basowy. Prawie w każdym nagraniu mamy inne rozwiązanie brzmieniowe, pojawiają się wibrafon i smyczki, sporo efektów i przesterów, które sprawiają, że obok delikatnej, choć niepokojącej kompozycji „Polanski” oraz impresyjnego, sonorystycznego „Red Eyes, Blue Sea and Sand”, mamy niemal heavymetalowe uderzenie w utworze „Pierun”. Brawurowa centralna kompozycja „Bald Inquisitor” zbiera natomiast wszystkie wątki, dodając do tego charakterystyczny dla dzisiejszego Pink Freud długi temat główny. Tu, jak w soczewce, najłatwiej ten album przejrzeć w jednej chwili. Ale bogactwo form i brzmień na „Monster of Jazz” powoduje, że najlepiej przyglądać się tej płycie fragment po fragmencie, każdemu nagraniu z osobna, a na koniec rozładować nagromadzone emocje i dać się rozbawić żartobliwą grą konwencjami w utworze tytułowym.
Już teraz jestem ciekaw, jak studyjne pomysły z tego albumu zabrzmią na koncercie. Panowanie nad zespołowym kreowaniem materiału w studiu i sceniczną emisją energii wychodzi grupie Wojtka Mazolewskiego równie dobrze, co rzadkie w tej konkurencji. Na polskim rynku daje to w tej chwili zespołowi Pink Freud status może jeszcze nie dinozaurów, ale na pewno monstrów. Jeśli ktoś z jazzowej konkurencji tego nie zauważył, to zrobią to, co robią monstra – przyjdą i go zjedzą.
Ostrzegał Bartek Chaciński

PINK FREUD „Monster Of Jazz” tworzą:
Wojtek Mazolewski – bass
Adam Baron - trąbka
Tomek Ziętek - trąbka
Tomek Duda - saxofon
Jerzy Rogiewicz – vibrafon
Kuba Staruszkiewicz – perkusja

Edytuj wiki

Nie chcesz oglądać reklam? Ulepsz teraz

Podobne albumy

API Calls

Scrobblujesz ze Spotify?

Powiąż swoje konto Spotify ze swoim kontem Last.fm i scrobbluj wszystko czego słuchasz z aplikacji Spotify na każdym urządzeniu lub platformie.

Powiąż ze Spotify

Usuń